środa, 6 lutego 2013

Rozdział 8.

     Dookoła można było spostrzec porozrzucane ciała tych biednych mugoli, którzy stali się kolejnymi ofiarami śmierciożerców. Prócz nich przy życiu utrzymała się para nowożeńców - czarodziejów. A już byli pewni, że ich tydzień miodowy będzie taki spokojny!
     Wpatrywali się w przerażającą twarz Fenrira Greybacka. Miał pełno blizn i ran - zapewne nabytych podczas ataków na małe dzieci, które planował przemienić w wilkołaki i na zawsze zniszczyć ich życie. Z jego sinych warg wystawały potężne kły, choć nie było wcale pełni. Wpatrywał się z pożądaniem w szyję Nimfadory Lupin.
     Jej małżonek zobaczył owe spojrzenie, więc wyrywając się błagał o litość dla niej.
   - Zostawcie ją! - krzyczał Remus - Błagam! Weźcie mnie! Weźcie mnie zamiast niej! Proszę was!
     Najwyraźniej rozbawieni śmierciożercy wykorzystali chwilę.
   - Crucio!
     Dora zaczęła rzucać się z bólu. Lupin wyraźnie nie mogąc na to patrzeć, szybkim ruchem wyciągnał scyzoryk, który trzymał w kieszeni i rozerwał sznury, które oplotły ich. Wziął Nimfadorę pod ramię i wypiegł poza teren zaklęcia uniemożliwiającego aportację. Cichym pyknięciem... deportował się. Jednak tuż przed odlotem delikatna dłoń dziewczyny wyślizgnęła mu się z uchwytu.
     Dotarł na wzgórze niedaleko domu Tonksów.
     Remus odkrył, że w ręce, przez którą przed chwilą puścił Dorę, trzyma niewielką karteczkę, gdzie niezbyt starannym pismem było napisane :
Mamy twoją babkę.
Jak chcesz ją z powrotem, przyprowadź do nas Pottera. Nikt z Zakonu nie będzie o niczym wiedział. Czekamy na Pottera.
     Przerażony Lupin nie wiedział co ma zrobić. W pewnej chwili do głowy wpadł mu pewien genialny pomysł. Aportował się do swojego pokoju, który zamieszkiwał przed zejściem się z Nimfadorą. Dopadł kufry, które niegdyś zabrał do Hogwartu, gdy miał tam uczyć. Znalazł to, co było mu potrzebne - krótki czarny włos - z pewnością należący do Harry'ego Pottera. Odnalazł także resztki eliksiru Wielosokowego.
     Ponownie deportował się w okolicę, gdzie śmierciożercy pozostawili jego żonę. Nie wyglądał jednak jak Remus Lupin. Miał czarne włosy, zielone oczy i cienką bliznę w kształcie błyskawicy na czole.
     Przeszedł przez granicę utworzoną przez śmierciożerców. Fenrir Greyback spojrzał na niego jak urzeczony.
   - Eee! Patrzcie... kogo my tu mamy?... - wyszczerzył potworne kły - oto Harry Potter... a gdzie Lupin?
   - Przyszedłem sam! Ten tchórz Lupin bał się tu wrócić nawet po swoją żonę! - wrzasnął z całych sił - oddajcie.. eee.. Tonks! Dajcie się jej aportować, a oddam się w ręcę Voldemorta bez walki!
     Po części słowa Lupina były prawdziwe. Ostatecznie śmierciożercy porwali jego różdżkę i nawet gdyby była taka konieczność, on nie byłby w stanie się pojedynkować.
   - Ale najpierw - szepnął - oddajcie Tonks różdżkę. Eee.. różdżkę Lupina też! Wiecie, że nie możecie mnie zabić, a poza zaklęciami uśmiercającymi nie umiecie nic! A wątpie, żeby wasz pan był zachwycony, gdy przyniesiecie mu moje ciało i przepowiednia się nie spełni!
     Śmierciożercy wyraźnie zalękli się jego słowami. Remus nie czuł strachu. Czuł ból. Widział tę zawiedzioną twarz Dory, która nigdy się nie dowie, że on wcale jej nie opuścił.. a jak się dowie, to już po jego śmierci..
   - Dobra. Oddamy tej babce różdżkę - jej i Lupina, ale tylko pod warunkiem, że jeżeli użyje wobec nas jakiekolwiek zaklęcie - uśmiechnął się ironicznie któryś ze śmierciożerców - to rzucimy na waszą dwójkę klątwę Cruciatus.
     Fenrir Greyback bardzo powoli zbliżyl sie do Tonks i wręczył jej obie różdżki. Lupin odkrył, że jeżeli chce przeżyć, to nie ma wyboru. Musi odebrać swoją różdżkę.
     W jednej chwili rzucił się w stronę Dory wyrywając jej różdżkę. Czym prędzej strzelił w śmierciożerców różnymi zaklęciami i wyciągnął Tonks poza strefę anty - deportacyjną. Jak najszybciel aportowali się do domu jej rodziców. Zdezorientowana dziewczyna zaczęła w pośpiechy dziękować ,,Harry'emu".
   - Harry! - krzyknęła - uratowałeś mi życie.. dzięki... szkoda tylko, że Remus.. się nie pojawił. No, ale teraz przynajmniej wiem jaki jest naprawdę. Hej.. o co chodzi?
     Zdziwiona Tonks spojrzała na chłopca, który dusił się ze śmiechu. W dodatku eliksir powoli tracił moc, więc podrósł ze stopę, zmieniał mu się kolor włosów i oczu i zaczęły pojawiać się zmarszczki.
   - R-Remus! - uśmiechnęła się
   - A tak, ja.. bo widzisz, Harry'ego raczej bym im nie zaprowadził, a tak się szczęśliwie złożyło, że miałem jego włos w swoich starych rzeczach..
     Ale zanim skończył opowiadać, Dora bez wahania pocałowała go w usta.
__________________________________________________________
No, trochę się rozpisałam ;3 ale mam nadzieję, że było miło, jutro rozdział dziewiąty ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz