Dookoła rozległ się cichy szmer podniecenia. I nagle - w jednej chwili pół tuzina śmierciożerców jednocześnie rzuciło klątwe Cruciatus na Remusa. Czuł straszny ból. Ból gorszy od wszystkich nieszczęść na świecie. Zaklęcie ugodziło prosto w pierś. Krzyczałby, gdyby nie był sparaliżowany zaklęciem pełnego porażenia ciała. Całe życie przebiegło mu przed oczami.
- Aaa.. co tam.. ej wy! - krzyknął Scabior do sześciu pozostałych śmierciożerców, którzy najwyraźniej nie byli pewni, czy wolno im uderzyć zaklęciem Dorę - chodźcie, pomoglibyście trochę..
I w tym samym momencie kolejne pół tuzina osób dołączyło się do torturowania Lupina.
- No dobra! Dajcie mu na razie spokój! - wrzasnął Scabior - teraz - zajmiecie się jego panienką.. może woli popatrzeć na nią? - w tym samym momencie brutalnie go odwrócił, tak, żeby mógł patrzeć na torturowanie Tonks - a wiesz.. z chęcią zamienie z tobą słówko.. przejdziemy się do pokoju tej ździry.. Levicorpus! - nagle poderwało Remusa i odwróciło go do góry nogami. Scabior ciągnął go za sobą niczym lalkarz kukiełkę - widzisz... przyszła kryska na matyska.. Crucio! Boli, co? To pobawimy się jeszcze lepiej... Imperio! Hmm.. to teraz już jesteś.. rzekłbym.. bezpieczny.. zdejmę z ciebie zaklęcie porażenia.. - i płynnym ruchem pozwolił się poruszyć Remusowi - dobra.. to chyba możemy już iść.. mamy wzgląd do Zakonu Feniksa.. wystarczysz nam.. Lupin.. EJ WY! IDZIEMY! ZOSTAWCIE TĄ BABĘ! WYCHODZIMY! - i takim samym gestem ściągnął zaklęcie z Tonks.
W tym samym momencie, Remus pobiegł - jak gdyby nigdy nic - do pokoju w którym przerażona Tonks siedziała na krześle.
- Czego jeszcze chcesz? - spytał oschle Lupin - nie dosyć narobiłaś? Przez to, że po ciebie wróciłem, miałem same kłopoty, idiotko!
- A-ale.. j-j-ja m-myślałam.. że t-ty m-mnie k-k-k-kochasz! - zaszlochała
- No to źle myślałaś. Wielka szkoda ździro, że twój ojciec jest szlamą. Długo nie pożyje.. ale o tym chyba sama bardzo dobrze wiesz, co?
- Jak możesz tak mówić?! Obiecywałeś! A ja jestem twoją żoną i nie pozwolę, żebyś tak się wyrażał! Wynocha! Wynoś się stąd!
Pomimo, że Remus czuł tę cudowną błogość, tę lekkość.. w pewnej chwili zaczęły do niego docierać słowa Tonks. Ale tylko strzępki... zrozumiał zaledwie tyle, że ktoś mówi jego ustami. I wtedy sobie przypomniał o rzuconej na niego klątwie Imperius. Spróbował sam poruszyć palcem. Bez skutku. Wtedy spojrzał na tą rozczarowaną twarz Dory. Znowu spróbował. Tym razem mu się udało. Po kilku kolejnych próbach samodzielnie ruszał już całym nadgarstkiem. Teraz docierały do niego wszystkie słowa wypowiadane i przez niego.. i przez Tonks...
- Kłamałem! Zwykle kłamię takim sukom jak ty! Jej ojciec to szlama... patrzcie! Co za ironia! Chyba zasłużyłaś... Crucio!
Nimfadora zaczęła wić się z bólu. Nagle do Lupina powróciła świadomość. On tak nie może. Wyszeptał w myślach ,,nie'' i całą siłą woli opuścił różdżkę. Potem znowu ją podniósł, ale nie zdążył nawet wymówić formuły zaklęcia. Teraz to co kazał mówić mu Scabior mieszało się z tym, co sam chciał mówić.
- Jesteś dzieckiem szll... nie prawda! Ja kocham.. głupia ździra! Dziecko szlamy.. co za hańba.. Pomóż! Ja cię naprawdę koch... durna baba! Po co ona żyje? Lepie... Nie! Doro! Uciekaa.. Avada Kedav... Nie! Nimfadoro.. błagam.. uciekaj!.. Ha! A może lepiej tak! Drętwota!.. Nie możesz nie! Renervate!
Do Tonks dopiero teraz dotarło, że jej mąż znajduje się pod działaniem zaklęcia Imperius. Nie miała wyjścia. Czym prędzej rzuciła na niego Drętwotę i z wyrazem przerażenia na twarzy wpatrywała się w jego ogłuszoną twarz nie wiedząc co zrobić..
__________________________________________________
No to jak zwykle, jutro kolejny rozdział - papatki ;**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz